Solo czy w spółce, wąska specjalizacja czy dywersyfikacja branż? Architekci szczerze o swojej pracy

  • Bycie architektem to często także prowadzenie działalności gospodarczej. 
  • Architekci i projektanci na 4 Design Days dzielili się doświadczeniami i wyzwaniami, z jakimi przyszło im się zmierzyć w swoim zawodzie. 
  • Justyna Boduch: Jestem jednoosobową działalnością gospodarczą, natomiast nie czuję się sama. W naszym zawodzie niezwykle ważna jest sieć kontaktów.
  • Wojciech Fudala: Spotykam się z klientami, jeżdżę z nimi po sklepach, jestem obecny na nadzorach, zaglądam na budowę. Na pewno moja praca każdego dnia trwa dłużej niż osiem godzin dziennie.
  • Karina Jędrak-Kościesza: Myślę, że dla młodej pracowni przetarg to jest chyba najgorsza możliwa forma pozyskiwania zleceń. Nie ma się doświadczenia w tego typu procedurach, można źle oszacować koszty.
  • Bartosz Trzop: W pewnym momencie, kiedy wyrobisz sobie markę, klienci zaczynają szukać ciebie, a nie ty ich.
  • Oliwia Dec-Wolszczak: W dzisiejszych czasach kiedy wszyscy są specami od wszystkiego, bycie specjalistą w jednej konkretnej dziedzinie sprawia, że jesteśmy bardziej wiarygodni, bardziej widoczni dla naszych potencjalnych klientów.
  • Karol Nieradka: Wszystkie te nisze kiedyś się kończą. Opieranie dużego biura na jednej niszy jest dosyć ryzykowne.
  • Henryk Zubel: Dyrektywa Europejska zabroniła nam wykorzystywania wszelkich podstaw wyliczania honorarium na podstawie jakichkolwiek ustalonych stawek.
  • Izabela Gemzała: Projektując wnętrza da się dobrze zarabiać. Trzeba tylko inwestować oraz być trochę bezczelnym jeżeli chodzi o wycenianie swoich usług. 

Prowadzenie biznesu to często także część bycia architektem. Podczas 4 Design Days, w ramach sesji Kreatywne Espresso: rozmowy o biznesie i architekturze, stanowiącej część szerszego bloku tematycznego pt. Zawód Architekt przedstawiciele tego zawodu rozmawiali o wyzwaniach, jakie stawia przed architektem prowadzenie działalności. 

W pojedynkę czy w zespole?

Większość pracowni architektonicznych w Polsce to 1- lub 2- osobowe działalności. Jak zauważał arch. Henryk Zubel, Akademia Nauk Stosowanych w Raciborzu, w Polsce jest zaledwie kilka biur, które mają dziesięciu lub więcej pracowników. Jak architekci radzą sobie z pracą w pojedynkę mówiła Justyna Boduch, architekt, główny projektant Justyna Boduch Atelier.

– Jestem jednoosobową działalnością gospodarczą, natomiast nie czuję się sama. W naszym zawodzie niezwykle ważna jest sieć kontaktów. Bardzo cenię sobie współpracę z SARP-em, które wzięło mnie pod swoje skrzydła jako młodego architekta. Mogliśmy wówczas realizować Mistrzów Architektury, pielęgnować swoje kontakty – podkreślała Boduch. 

– Do dziś rzadko bywa, aby mają jakiś projekt realizowała go zupełnie sama. Większość projektów robię we współpracy ze znajomymi. To, że prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą nie oznacza, że działam w pojedynkę – wskazywała.

Justyna Boduch, architekt, główny projektant Justyna Boduch Atelier, fot. PTWP Justyna Boduch, architekt, główny projektant Justyna Boduch Atelier, fot. PTWP

Praca w zawodzie architekta w pojedynkę może być dużym wyzwaniem, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że samo projektowanie stanowi w praktyce zaledwie składową, tego co robią architekci. Opowiadał o tym Wojciech Fudala, którzy przyznawał, że stricte projektowaniem czasami jest w stanie zająć się dopiero po wypełnieniu wszystkich innych obowiązków zawodowych. 

– Spotykam się z klientami, jeżdżę z nimi po sklepach, jestem obecny na nadzorach, zaglądam na budowę. Na pewno moja praca każdego dnia trwa dłużej niż osiem godzin dziennie – przyznawał architekt, główny projektant, właściciel Studio Wojciech Fudala. 

– Mój dzień najczęściej wygląda tak, że w ciągu dnia mam spotkania z nowymi klientami lub dotyczące już realizowanych projektów. Ten element mojej pracy trwa zazwyczaj do godziny 15-16.Dopiero wtedy jest ten czas kiedy siadam do rysowania. Od jakiegoś czasu bardzo sobie cenię te dni – a jest ich coraz mniej – kiedy mogą po prostu usiąść z kartką czy komputerem i robić po meritum naszej pracy  – mówił.

Wojciech Fudala, architekt, główny projektant, właściciel Studio Wojciech Fudala. fot. PTWP Wojciech Fudala, architekt, główny projektant, właściciel Studio Wojciech Fudala. fot. PTWP

–Ja nigdy nie chciałem pracować sam. Zawsze chciałem prowadzić biuro projektowe z kolegami ze studiów, z którymi mieliśmy nawet grupę projektową. Już wtedy pracowaliśmy przy różnych konkursowych projektach. Myślałem, że uda się to przerodzić w biuro projektowe. Nie udało się... – mówił szczerze Karol Nieradka, architekt, właściciel i główny projektant, biuro maxberg, Prezes SARP oddział Szczecin.

– Swojej firmy nie prowadzę jednak sam. Zatrudniłem managerkę, która jest po architekturze, ale nie zajmuje się u nas projektowaniem. Wyręcza mnie w całej, niezwykle istotnej administracji. Dzięki temu ja mogę się zajmować rozwojem – opisywał znaleziony przez siebie złoty środek na realizowanie się w zawodzie architekta Karol Nieradka.

Z kolei o przejściu z pracy na etacie do prowadzenia własnej działalności opowiadała Izabela Gemzała, projektantka wnętrz, Prosty Plan, założycielka, ArchitektPRO, podkreślając: "Poza samym projektowaniem, bardzo lubię prowadzić biznes."

– W przejściu z etatu na działalność dużą pomocą było w moim wypadku prowadzenie bloga. To właśnie z niego zaczęli do mnie przychodzić klienci – relacjonowała. 

–  Do dzisiaj działam w ten sposób: robię projekty wnętrz i edukuję architektów, o tym jak prowadzić działalność, jak być asertywnym jako architekt etc. –  dodawała.

Gdzie szukać projektów?

Uczestnicy dyskusji, chociaż reprezentujący podobne zawody, działają w innych branżach, co pozwoliło na ciekawą wymianę doświadczeń dotyczącą źródeł pozyskiwania projektów do realizacji.  Bartosz Trzop, CEO, Trzop Architekci zwracał uwagę, że niekiedy o sukcesie pracowni zadecydować może jeden przełomowy projekt. 

– Ważny jest taki projekt-trampolina. To jest taki projekt, na który się czeka. Dla którego można wszystko poświęcić –  mówił architekt.

Pracownia Projektowa Jędrak-Kościesza skupia się przede wszystkim na architekturze budynków użyteczności publicznej, co w dużym stopniu determinuje sposób pozyskiwania zleceń, zawężając go do przetargów publicznych. 

Karina Jędrak-Kościesza, architektka, założycielka, Pracownia Projektowa Jędrak-Kościesza. fot. PTWP Karina Jędrak-Kościesza, architektka, założycielka, Pracownia Projektowa Jędrak-Kościesza. fot. PTWP

– Moja pracownia ma zlecenie wyłącznie z konkursów. Zajmujemy się takimi obiektami jak przedszkola, placówki edukacyjne – i tutaj nie ma w zasadzie innej możliwości otrzymania zlecenia niż przetarg – opowiadała jej założycielka, arch. Karina Jędrak-Kościesza, jednocześnie przyznając:

– Myślę, że dla młodej pracowni przetarg to jest chyba najgorsza możliwa forma pozyskiwania zleceń. Nie ma się doświadczenia w tego typu procedurach, można źle oszacować koszty. Zwykłe konkursy na pewno są dla niej lepszą formą.

Jędrak-Kościesza zwracała jednak uwagę również na zalety startowania w przetargach publicznych. 

 – W przypadku przetargów, mając projekt, który wygrał w konkursie, nie musimy się o niego kłócić z inwestorem. Wiadomo, że wygrała nasza wizja, a inwestor żeby podpisać z nami umowę musi już posiadać środki zablokowane na ten cel  –  zauważała.

Znaleźć własną niszę

O znalezieniu własnej specjalizacji jako sposobie na rozwój biura architektonicznego mówił Bartosz Trzop, architekt, CEO, Trzop Architekci. 

–  Nasze biuro rzeczywiście ma swoją specjalizację – są to głównie powierzchnie biurowe. Zajmujemy się tym już dwunasty rok, a projektowanie biur stanowi ok. 70 procent działalności naszej firmy. W pewnym momencie, kiedy wyrobisz sobie markę, klienci zaczynają szukać ciebie, a nie ty ich –  mówił. 

Bartosz Trzop, architekt, CEO, Trzop Architekci. fot. PTWP Bartosz Trzop, architekt, CEO, Trzop Architekci. fot. PTWP

– Nie sposób być fachowcem od wszystkiego. Jeżeli zaczynamy poznawać jakąś branżę od podszewki, to okazuje się często, że jest ona znacznie ciekawsza niż wydawało się na początku. W naszym przypadku tak było na przykład kiedy od podszewki poznawaliśmy Google'a projektując dla nich biura. – przekonywał. 

W niszy projektowej działa z pewnością pracownia DWAA Architekci, która specjalizuje się w dziedzinie architektury obiektów użyteczności publicznej, w szczególności obiektów transportu. 

– W naszej pracowni skupiamy się na łączeniu architektury z infrastrukturą. Znaleźliśmy swoją niszę. Myślę, że jest to jakiś sposób na siebie – mówiła arch. Oliwia Dec-Wolszczak, dyrektor ds. projektowania, DWAA Architekci, mówiąc o plusach wąskiej specjalizacji. 

Oliwia Dec-Wolszczak architekt, dyrektor ds. projektowania, DWAA Architekci. fot. PTWP Oliwia Dec-Wolszczak architekt, dyrektor ds. projektowania, DWAA Architekci. fot. PTWP

– W dzisiejszych czasach kiedy wszyscy są specami od wszystkiego, bycie specjalistą w jednej konkretnej dziedzinie sprawia, że jesteśmy bardziej wiarygodni, bardziej widoczni dla naszych potencjalnych klientów – twierdziła.

– Myśmy w taką nisze weszli, projektując obiekty związane z transportem. To jest bardzo trudna nisza: jest masa przepisów, których nie uczą na studiach. Natomiast po wejściu w tę niszę, po spędzeniu czasu na zaznajamianiu się ze wszystkimi ciężkimi przepisami, trochę szkoda jest z niej wyjść – przyznawała.

Wąska specjalizacja ma jednak również swoje minusy, o czym wie Karol Nieradka, który szczerze mówił o próbach wyjścia z takiej niszy podejmowanych przez jego pracownię. 

 – Próbuję od jakiegoś czasu wydostać się z niszy. Nie zapominajmy, że wszystkie nisze kiedyś się kończą. Opieranie dużego biura na jednej wąskiej specjalizacji jest dosyć ryzykowne. My próbujemy poszerzyć swoją ekspertyzę poprzez pogłębianie tej niszy. Na przykład w mieszkaniówce wchodzimy bardziej w prefabrykację i BIM. Próbujemy różnym ścieżkami przeciekać do różnych branż, bo trzymanie się jednej jest ryzykowne  – uczulał architekt.

Karol Nierodka, architekt, właściciel i główny projektant, biuro maxberg, Prezes SARP oddział Szczecin. fot. PTWP Karol Nierodka, architekt, właściciel i główny projektant, biuro maxberg, Prezes SARP oddział Szczecin. fot. PTWP

 A tak było kiedyś...

Architekt Henryk Zubel, Akademia Nauk Stosowanych w Raciborzu, który swoją karierę rozpoczął jeszcze w czasach PRL-u, przedstawił fascynującą wizję tego, jak dawniej wyglądało pozyskiwanie projektów przez architektów.

– W latach 80. drogi po studiach były dwie. Albo trafiałeś do jednego z funkcjonujących wówczas dużych biur projektowych, jak miastoprojekty, w których czasami pracowało po kilkadziesiąt osób, albo wybierałeś pozostanie na uczelni i  ścieżkę naukową – wspominał architekt.

– Pozostałem na uczelni, ale z kolegą Andrzejem Dudą poszliśmy też do miastoprojektu. Tam jedno zlecenie obejmowało osiedle na 10-15 tys. osób. Zleceń było natomiast tyle, że ludzie ustawiali się w kolejce. Dyrektor wybierał tematy i przynosił je nam,  młodym architektom. My mogliśmy wybrać temat, który nas interesował – opowiadał.

– To trwało do 87 roku. Wtedy zdecydowaliśmy się z kolegami założyć własne biuro projektowe. Nie było to łatwe, bo wtedy praktycznie nie było prywatnych biur. Byliśmy jednym z pierwszych, co dawało nam szereg różnych możliwości. Mając pracę etatową na uczelni, mogliśmy zająć się także pracą własną. Naszymi zleceniami były na przykład projekty odrzucane przez miastoprojekt – mówił.

Henryk Zubel, architekt, Akademia Nauk Stosowanych w Raciborzu. fot. PTWP Henryk Zubel, architekt, Akademia Nauk Stosowanych w Raciborzu. fot. PTWP

O pieniądzach się mówi

Rozmowie na tematy biznesowe towarzyszył oczywiście także aspekt finansowy. Architekci dzielili się swoimi doświadczeniami z negocjacji z klientami, zwracając uwagę na wciąż pokutujące przeświadczenie wśród niektórych inwestorów, że na architekcie można oszczędzić.

Henryk Zubel jako przeszkodę w negocjacjach z klientem wymieniał obowiązujące przepisy unijne. 

– W kontaktach z inwestorem nie mamy mocnego argumentu, jeżeli chodzi o wycenę naszej pracy. Dyrektywa Europejska zabroniła nam wykorzystywania wszelkich podstaw wyliczania honorarium na podstawie jakichkolwiek ustalonych stawek – zauważał Henryk Zubel.

– Pomimo że na rynku mamy Izbę Architektów, SARP, ich cenniki mogą być wyłącznie podstawą do negocjacji z klientem. To jest bolączka, która dotyka nie tylko nas w Polsce, ale i wszystkich architektów w Europie – mówił.

Izabela Gemzała, projektantka wnętrz, Prosty Plan, założycielka, ArchitektPRO. fot. PTWP Izabela Gemzała, projektantka wnętrz, Prosty Plan, założycielka, ArchitektPRO. fot. PTWP

Z kolei Izabela Gemzała zachęcała do bycia... bezczelnym. Opierając się na doświadczeniach z własnej branży, projektantka wnętrz zachęcała swoich kolegów do większej asertywności, a niekiedy również poszukiwania mniej klasycznych źródeł dochodu.

– Projektując wnętrza da się dobrze zarabiać. Trzeba tylko inwestować oraz być trochę bezczelnym jeżeli chodzi o wycenianie swoich usług. Można wyceniać swój czas –  zaznaczała.

– Jak ktoś cierpi aktualnie na brak zleceń, to można dobrze zarobić na konsultacjach. Istnieją klienci, którzy nie są gotowi zapłacić za cały projekt, ale bardzo chętnie przyjdą na konsultację,  która kosztuje np. 500 zł za godzinę. To świetny sposób na załatanie sobie „dziury” kiedy nie ma zleceń – mówiła.